/

4️⃣ Dokończ historię!

  • 24
    Odpowiedzi
  • 4063
    Wyświetlenia
  • Wolfsgeist's Avatar
    Level 5
    "Gdybym nagle został/a w magiczny sposób teleportowany/a do gry, w którą ostatnio grałem, to ..."

    *Budze się*

    I nagle Widzę jakieś klocki i świnie o podobnym wyglądzie jak ten świat.

    Idąc dalszym krokiem widzę jakieś Potwora Przypominającego kwadratowego utopca który nagle rzucił we mnie trójzebem lecz ja uniknowszy jego rzutu jak oszczepem uciekłem do nie daleko położonej wioski gdzie byli wieśniacy.

    Gdy chciałem nawiązać kontakt oni mówili jakimś dziwnym języku mówiąc ciągle "Hm".

    Poszedłszy rozejrzeć się po wiosce zobaczyłem jakąś dziwną postać która szybkim krokiem szła lub biegła skacząc.

    W ręce trzymała miecz lśniący który pogromiła potwora tzw utopca.

    Na wieczór gdy noc się zbliżała poszedłem tradycyjnie zagadać do jego lokum lecz i on się okazał mową nie grzeszyć ale wyjął tabliczkę i zaczął pisać.

    Koniec końców udało mi się dogadać z tym mościem i opowiedział mi swój plan że chce zabić Mrocznego Smoka kresu.

  • johnnosacz's Avatar
    Level 4
    "Gdybym nagle został/a w magiczny sposób teleportowany/a do gry, w którą ostatnio grałem, to ..."

    ...musiałbym od razu wpisać kod na nieśmiertelność bo długo bez tego na ulicach z GTA V bym raczej nie przetrwał :)

    Name:  86897322.jpg
Views: 230
Size:  35.7 KB
  • rouk's Avatar
    Level 12
    Chyba przesadziłam z długością 😆🤭 Ale jak coś, to wina @TrendaTen, bo pokazał mi, ile mogę napisać! 😁



    Gdybym nagle została w magiczny sposób teleportowana do gry, w którą ostatnio grałam, to
    znalazłabym się tuż przed lasem. Zdezorientowana tym, co się stało rozglądam się wokoło nasłu💙💙💙💙ąc jakichkolwiek odgłosów życia, może ćwierkania ptaszka, głosów ludzi? I nagle słyszę szum wody. To jest mój punkt zaczepienia, więc kieruję się drogą do strumyczka. Gdy powoli zmierzam do lasu, do strumyka, nagle świat się zmienia. Tu i ówdzie porusza się cień w trawie - mam tylko nadzieję, że to nie węże! - i szumią drzewa. Niespiesznie idę naprzód, delektując się pięknym krajobrazem. W ciszy rozmyślam o mijającym dniu, gdy wtem napotykam idącą w moją stronę osobę. A jednak ktoś tu jest i może mi pomoże? Ale chwila, chwila, ta osoba trochę krzywo chodzi, może jest pijana? Byleby ta osoba nie doczepiła się do mnie. Może na wszelki wypadek przysunę się bliżej drzew? Co też po chwili robię. Powoli zaczynam myśleć, że może będzie lepiej jak schowam się całkowicie, żebym mogła na spokojnie minąć się z tą osobą? Tak, tak zrobię! Kieruję się w prawo, gdy nagle... wyskakują dziki! Jak opętane lecą w moją stronę, a ja zastygam w miejscu. Już chyba wolę towarzystwo pijanego człowieka niż te mordercze bestie! Biegnę w stronę osoby, a te małe szkarady za mną lecą! No co jest!? Odczepcie się ode mnie, chcę żyć! Ale gdy tak zbliżam się do tej osoby zaczynam zauważać pewne rzeczy, które przed chwilą były dla mnie mało widoczne. Widzę coś czerwonego. Wszędzie! Na głowie, twarzy, szyi i bluzie. Co mam robić? Mężczyzna ubabrany jakąś farbą i coś burczy – pijany! - pod nosem, a za mną hołota na czterech nóżkach, co to ma być, no co? Chyba jednak wolę te dziki. Odwracam się, gdy mężczyzna jak nie ryknie na całe gardło „ZABIĆ!”. Zabić? ZABIĆ!?
    - ZABIĆ.
    - Ale dziki chcesz zabić!? Nie mnie, prawda!?
    - ZABIĆ.
    - To ja ci nie zabraniam, proszę bardzo. Droga wolna!
    - ZABIĆ.
    - Albo nie, czekaj! Nie możesz ich zabić. Co one ci zrobiły?
    - ZABIĆ.
    - One chyba są pod ochroną. Są? Czekaj, sprawdzę na komórce, czy są. Bo inaczej mandat dostaniesz.
    - ZABIĆ.
    - Ej czekaj, tu mi radzą udawać drzewo, wtedy nas ominą.
    - ZABIĆ.
    - Nie 💙💙💙💙💙ziel mi tutaj, tylko udawaj drzewo, szybko.
    - ZABIĆ!
    Chowam komórkę do kieszeni i w miarę możliwości przesuwam się w stronę drzewa, będę miała wsparcie. Ręce nad głową, złączam nogi i zamieram. I czekam. Ale, ale, co jest? Nie słyszę ich, co się dzieje? Przed chwilą biegły jak opętane, a teraz cisza... Niepewnie odwracam się w tamtą stronę, a tam... nic nie widzę. Rozglądam się wokoło i nic. Gdzie one do cholery są? HĘ? Tak byłam zajęta szukaniem informacji, czy są pod ochroną, że aż nie usłyszałam, gdzie polazły?
    - ZABIĆ.
    Ło matko! Zapomniałam o tym stukniętym gościu na moment!
    - Co zabić!? Co chcesz zabić?
    - ZABIĆ.
    - Brudny jesteś, a nie zabić. Umyłbyś się, bo cuchniesz i w ogóle, a feee. Nie wstyd tak ci wracać do domu?
    - ZABIĆ.
    - Dobra, nie będę bawiła się w tę przepychankę słowną. Chodź ze mną, jeszcze parę kroków i będziemy nad strumyczkiem, tam się obmyjesz wodą.
    Łapię go za przegub ręki i idziemy w tamtą stronę. To znaczy, chciałabym tam iść, ale gościu wyrywa mi się. Zrobił to tak gwałtownie i mocno, że aż upadam na ziemię. On zaś podnosi rękę i wtedy zauważam w jego dłoni... NÓŻ! Ło kurde, o matko święta, o cholera jasna, o w mordę jeża! Po cholerę wylazłam z chaty. Nie, inaczej! Czemu tu w ogóle jestem, byłam w domu i nagle się tu pojawiłam. I zamiast martwić się o swoje bezpieczeństwo, to co? Martwię się, czy dziki są pod ochroną i nie uciekam od pijanego człowieka! Wspaniale, jestem genialna jak nie wiem co. Trza było uciekać, gdzie pieprz rośnie, a nie! To on naprawdę chce zabić, ale MNIE. Za jakie grzechy? Serio? Dlaczego? Co ja mu zrobiłam? Zamiast mi podziękować, że nas nie zaatakowały te krwiożercze dziki, to on tak mi się odwdzięcza? Czekajcie. Czyli to coś czerwonego... to nie farba, tylko KREW. O cholera, gdzie ja miałam ten łeb, kiedy uciekałam od dzików? Trza było z nimi biec gdziekolwiek. Bym udała dziczka małego i może by mnie przyjęli do swej rodzinki. I bym nie spotkała tego wariata. Kiedy tak rozmyślam, to on zbliża się do mnie coraz bardziej. Ręce mi drżą, nogi wryły się jak kamień w ziemię, muszę uciekać! A ten pluje ślinokrwią z nożem w ręku i drze się „ZABIĆ”. Chcę uciec od niego, ale zamiast tego ponownie potykam się i upadam na ziemię. On zaś coraz bliżej podchodzi do mnie i podnosi wyżej rękę celując nóż we mnie i…

    NIEEEEEEEEEE!!!

    Słyszę trzask łamanych kości, jęki, odgłos szamotaniny? Otwieram niepewnie jedno oko... CO!? Te dziczki, które szaleńczo biegły za mną, teraz walczą z mężczyzną. Walczą? O ile można to tak nazwać. No ryją pyskiem w ciało gościa, ten wali na oślep nożem, wszędzie krew i krew. A ja siedzę jak zahipnotyzowana i obserwuję to wszystko, zamiast uciekać, gdzie pieprz rośnie. Dobra, tak zrobię! Gryzę swój język, coby zmusić ciało do ruchu i powoli odsuwam się od nich. Odsuwam się, prawda? To czemu czuję ból w nogach? Kurczę, złapał mnie za nogi i ciągnie do siebie. Co jest, nie, nie rób tego, kurde no!
    - ZABIĆ.
    - Ale że mnie? MNIE? Taką niewinną niewiastę chcesz zabić? Piękną i w ogóle? Popatrz na mnie, jestem kobietą. Chcesz mnie zabić?
    - ZABIĆ.
    - Co jest, tylko tyle potrafisz!? Tylko ciągle krzyczeć „ZABIĆ i ZABIĆ”!?
    W czasie tej dziwnej konwersacji próbowałam rękami na oślep coś znaleźć na ziemi. I wygrzebałam coś z ziemi! Kamień, uff! I jak nie rypnę tym w stronę mężczyzny, byleby przeżyć. Potem powie się policji, że to była obrona. I że dziczki mnie ratowały, a ja pomogłam im w podzięce też. Próbuję zamachnąć się ręką, gdy wtem słyszę czyjś inny głos.
    - Przepraszam, proszę pani? Czemu pani uderza drzewo kamieniem?
    - Hę? Jak to, drzewo?
    - Nooo... drzewo. Proszę spojrzeć...
    Patrzę w miejsce, gdzie powinien być mężczyzna, ale zamiast tego... faktycznie widzę drzewo.
    - Gdzie on jest! Tu był mężczyzna, zakrwawiony i z nożem w ręku. Szedł w moją stronę, drąc się „ZABIĆ”! A tam w tle dziczki były, które biegły w moją stronę. Myślałam, że on mi pomoże, a zamiast tego zobaczyłam upapranego gościa, tylko wtedy nie widziałam jeszcze noża. GDZIE ON JEST!?
    - Eee... nie ma tu żadnego mężczyzny. I dzików z całą pewnością też nie było. Nie widziałem po drodze żadnych odcisków na ziemi świadczące o tym, że były tutaj. Przynajmniej nie widzę świeżych.
    - Ale jak to!? One tu były! I ten mężczyzna również!
    - Słyszałem tylko pani głos, a raczej krzyk. Biegłem w stronę pani, żeby przyjść z pomocą. Zamiast tego zobaczyłem, jak pani uderza kamieniem niewinne drzewo...
    - Jakie niewinne? Winne, skoro zamieniło się z mężczyzną, który zamierzał mnie zabić tym nożem!
    - Jest pani pewna, że nie jadła pani w czasie spaceru grzybów? Może one spowodowały halucynacje i wzięła pani to drzewo za mężczyznę. A ta gałąź, która zwisa tuż nad głową, mogła pani uznać na dłoń z nożem?
    - Pierniczysz farmazony! Gdzie ten mężczyzna? Trzeba szybko na policję zadzwonić, bo jeszcze ktoś inny padnie trupem. Tym razem naprawdę padnie trupem.
    - Owszem, zadzwonię, ale po karetkę.
    - Po co?
    - Żeby panią zawieźć do szpitala.
    - Kim ty w ogóle jesteś? A może to ty jesteś tym mężczyzną? I zdążyłeś się nawet przebrać. I umyć się! To ty, to na pewno ty. Ja ci nie wierzę, uciekam stąd!
    - Proszę pani, proszę poczek----
    - Hę?
    Na środku klatki piersiowej powoli tworzy się coraz większa plama czerwonego koloru. Przemiły facet zastyga z niemym krzykiem i szeroko otwartymi oczami, po czym opada na ziemię. A tuż za nim TEN MĘŻCZYZNA! O ja pitolę, nie kłamałam, on istnieje, naprawdę istnieje!
    - Zabiłem, hehehe. - powiedział to z uśmiechem na twarzy, poważnie.
    - ZABIŁEM!
    - Cieszę si... tzn. nie, nie cieszę się! Teraz mnie zabijesz!?
    - Ja zabić tego. - tu wskazuje paluchem na leżącego pana.
    - Good job. - podnoszę kciuk do góry i krzywo się uśmiecham. Co ja, kurde, wyprawiam najlepszego? Chwalę go? - A mnie też zabić?
    - Ja zabić tego. - ponownie wskazuje paluchem na leżącego pana.
    - Z kim ja rozmawiam, jakiś niedorozwinięty on jest, szlag!
    - TY.
    - Ja...?
    - Ty być ładna.
    - Och, dzięku.. czekaj, CO!?
    - Ty uciekać do domu.
    - Cooo?
    - TERAZ.
    Jasne, nie trzeba powtarzać, uciekam! Biegnę na oślep, byleby z dala od nich. Biegnę i biegnę, szlag by to! Wreszcie wychodzę na zewnątrz i zatrzymuję się z trudem łapiąc oddech. Uginam kolana, łzy lecą po twarzy. Muszę zadzwonić po policję. Komórka, gdzie ona jest, no gdzie? Jest!, schowałam do kieszeni. Szybko wyciągam, wystukuję 997 i... poczułam nagle tępy ból w głowie. Gwiazdki mi latają przed oczami. Czuję, jak coś ciepłego spływa mi na twarz. Co się stało...? Ostatkiem sił odwracam głowę, a tam... widzę zakrwawiony nóż.
    Padam na ziemię... Czy to sen?



    Sen, prawda...?
  • TrendaTen's Avatar
    Level 52
    @rouk poleciałaś po całości ale co to za gra? Bo nie udało mi się zczaić
    [Kliknij aby dodać podpis]
  • Krizos's Avatar
    Level 3
    @Aaricia

    Gdybym nagle został w magiczny sposób teleportowany do gry, w którą ostatnio grałem, to obudziłbym się w ciężarówce, do której podpięta by była cysterna z mlekiem, którą trzeba dowieźć do Sztokholmu.

    Prawdopodobnie miałbym mało paliwa, ale mnóstwo pieniędzy na koncie. Na szczęście skala świata byłaby znacznie mniejsza więc podróż z jednego państwa do drugiego. Byłoby to jak lot samolotem w rzeczywistości.

    Jedynie o co bym się martwił, że nie dostanę od tych kanciastych ludzików nic do jedzenia, bo nie sprzedają. Jedyną formą jedzenia, byłoby to z cysterny. Więc pewnie każda następna dostawa jaką bym brał, byłaby związana z jedzeniem, żebym sobie mógł podjadać w podróży. Co z tego, że waga nie będzie się zgadzać, kilka kilo w porównaniu do kilku ton, nie robiłoby różnicy. Zresztą tutaj i tak nikt nie narzeka i nikt nic nie mówi. Niech mi wyślą powiadomienie.

    Jak sprawa związana z jedzeniem byłaby załatwiona, zacząłbym po prostu zwiedzać, mam kupionych dużo DLC, więc nie narzekałbym. Mam ciepłe kraje jak i zimne do wyboru. Strefy konfliktowe nie istnieją, brak korupcji, uczciwa płaca za to co robię, ograniczony kontakt z ludźmi do minimum. Na drogach brak pijanych kierowców, wszyscy jeżdżą uczciwie, nikt nie chce zabrać twojego dorobku, nie ma nieuczciwej konkurencji, każde zlecenie gotowe bym go odebrał.

    Tylko trzeba spać, brak bezsenności, śpi się równo 8 godzin i jest się później perfekcyjnie wypoczętym. Nieważne, że idziesz spać o 12stej w dzień, zaśniesz od razu. Później o 3 w nocy? nie ma problemu. Można to wyłączyć, ale gdzie tu wtedy realizm? I jest ryzyko, że jak się obudzę to wrócę z powrotem do nieuporządkowanej rzeczywistości. Oczy mi się przymykają... momencik, jeszcze chwila, pozwól że zaparkuje na CPNie... zzz....
    Name:  spi2.jpg
Views: 234
Size:  82.8 KB
  • Keyma's Avatar
    Level 24
    Ja torbę odpuszczam bo zwyczajnie nie potrzebuję i nie będę robić konkurencji, ale powodzenia wszystkim i jury również, bo wysoki poziom odpowiedzi ^^
  • atris3k's Avatar
    Level 6
    Gdybym nagle został w magiczny sposób teleportowany do gry, w którą ostatnio grałam, to obudziłbym się na plaży. Niestety daleko tu do wypoczynku bo ta plaża byłaby pełna trupów. Nie było ich wiele i każdego kogo dało się jeszcze rozpoznać znałem. Odnalazłbym brakujące elementy wyposażenia i ruszył w poszukiwaniu najbliższych domostw. Gdy dowiedziałbym się o całkowitej porażce moich pobratymców przysiągłbym zemstę gdyby tylko pozwalały na to zasady. Natychmiast wyruszyłbym w drogę mając w pamięci twarze ocalałych kobiet i dzieci które pokładały we mnie swoje ostatnie nadzieje. Walcząc z bestiami w ludzkich skórach. Chołota pod wodzą tyranów. Spróbowałbym wszystkich możliwych sztuczek które pozwolą mi przetrwać. Niestety bóstwa nie tolerują braku honoru i przeszladzałyby mi na wszelkie możliwe sposoby, zmianiając nawet warunki atmosferyczne. Po powrocie na honorową ścieżkę stopniowo wyzwalałbym ziemię która mnie zrodziła. Ludzie nazywaliby mnie duchem.

    reszta historii jak dokończę fabułę haha
  • Prywatny's Avatar
    Level 52
    Gdybym nagle został w magiczny sposób teleportowany do gry, w którą ostatnio grałem, to byłabym w Paryżu.
    Razem z siostrą szukałabym ojca, który pewnego dnia w 1980r nagle opuścił dom rodzinny.
    Poszukiwania nie są łatwe. Jesteśmy bardzo młode. Wojna się nie skończyła, a Paryż jest pod okupacją Niemiec.
    Jedynie przyłączenie się do ruchu oporu może pomóc nam znaleźć rodzica.
    W poszukiwaniach musimy wspinać się na dachy Paryża, zejść do jego podziemi, przemykać zaułkami ulic i cały czas walczyć z żołnierzami wroga.
    Walka jest ciężka ale ojciec dobrze przygotował nas na każdą sytuację.
    Okupant musi przegrać.
    W końcu jesteśmy córkami BJ.
    Name:  20230702180302_1.jpg
Views: 226
Size:  82.7 KB
    Starszy Gracz
  • Saka's Avatar
    Level 52
    Gdybym nagle został/a w magiczny sposób teleportowany/a do gry, w którą ostatnio grałem, to…
    Czuję zawroty głowy I dezorientację. Nie mogę sobie przypomnieć, co się działo przed chwilą, mam w pamięci pustą kartkę. Kiedy świat wokół przestaje wirować, rozglądam się wokół.
    Leżę na ziemi, wokół jakieś nieznane ruiny. Nad sobą dostrzegam sieci pajęczyn, jakieś pół metra od mojej twarzy zwisają włochate odnóża. Zdecydowanie za dużo tych kończyn. Zamieram w panice. Upływają wolno sekundy. Prawą ręką macam wokół, czy znajdę cokolwiek pożytecznego. Różdżka. Dzięki niebiosom! Celuję w odnóża.

    - Co-confringo! – udało mi z siebie wydusić, opanowując obrzydzenie. Czuję gorąc na twarzy, pot skrapla mi się na czole, a w powietrzu roznosi się siarczany swąd spalonych włosów. No tak, znowu sobie przypaliłam brwi. Odnóża zniknęły w feerii czerwonych fajerwerków.

    Zrywam się na nogi i omal nie upadam, gdyż grunt pod moimi nogami sprawiał wrażenie jakbym stała w nadmuchiwanym pałacu. Co ja tutaj w ogóle robię? Usiłuję sobie przypomnieć. Nada. Zaczynam grzebać w kieszeniach. Najwyraźniej musiałam użyć niewykrywalnego zaklęcia zmniejszająco-zwiększającego, gdyż przy grzebaniu znajduję przeróżne rzeczy. Włącznie ze śpiworem i zapakowanym namiotem. Hm, chyba jednak lepiej nie w tym miejscu. W końcu udaje mi się znaleźć grubą księgę – przewodnik po terenie. Kartkuję go, żeby się zorientować jakie zostawiłam w nim ostatnio notatki. Ach, spotkałam się w Trzech Miotłach z zaprzyjaźnionym z barmanką goblinem. I miałam dla niego odzyskać cenny artefakt z grobowca kolekcjonerki magicznych rarytasów. Wyciągam mapę i znajduję na niej zaznaczony grobowiec. Szukam ruin, w których się znajduję. Po dłuższym namyśle stwierdziłam, że muszę być nieco na południe od celu. Niezbyt daleko, jeżeli uda mi się przejść przez las. A może przelecieć nad nim? Zlokalizowałam miotłę w kieszeni, poza nieco przygniecionymi paroma witkami w idealnym stanie. Chowam mapę, po czym wskakuję na miotłę otrzepawszy się z pyłu i pajęczyn. Niestety, zaklęcia czyszczące nie należą do moich mocnych stron, przydałby mi się z nich solidny trening. W bardziej zdatnych do tego okolicznościach. Wzdycham i odbijam się od ziemi.

    Prototypowy model miotły nieco zwodzi na lewo przy zakrętach, trzeba będzie postarać się wynaleźć jakieś ulepszenia by zredukować ten feler. Godzina musi być już dosyć późna, na niebie czerwień zaprasza błękity do tańca w towarzystwie błyszczących gwiazd. Słońce leniwie chowało się za wierzchołkami gór w oddali. Delikatnie muskam wierzchołki drzew nad pogrążonym w mroku lasem. Wieczorna bryza łaskocze w twarz i oczyszcza mnie z zapachu siarki. W końcu docieram do wzgórza, na którym według mapy ma znajdować się grobowiec. Gładką bryłę ziemi zakłócają ostre kamienne formy ukształtowane ludzką ręką. Mijam pomnik dosyć nieprzyjemnie wyglądającej wiedźmy. Zapewne to ta kolekcjonerka, od której mam ahem, odzyskać, bezcenny gobliński relikt. Przed schodami do jej miejsca spoczynku zauważam znajomego goblina. Usiłuję sobie przypomnieć, jak on się nazywa. Niestety, bezskutecznie. Zamiast tego mój umysł zdecydował się przypomnieć mi receptę na eliksir niewidzialności, być może w celu schowania się przed porażką. Delikatnie potrząsam głową, starając się rozproszyć nieprzyjazne myśli i podchodzę bliżej.

    - To tutaj? – Pytam badając wzrokiem kamienny łuk prowadzący do czegoś przypominającego mauzoleum w stanie grożącym zawaleniem się. – Jakie mogę tam mogę znaleźć trudności?
    Goblin podrapał się w podbródek. Lodgok. Nazywa się Lodgok. Moja mózgownica w końcu podała mi jakąś użyteczną wiadomość.
    - Miejmy nadzieję, że nic szczególnego poza systemami obronnymi. Ja tam nie mogę wejść, zaklęcia przeciwko nie-ludziom. Można się spodziewać paru nieumarłych, przeciwko nim warto jest mieć ogień – odpowiedział po chwili. – Niestety, pozostaje mi życzyć ci powodzenia w misji i poczekać na zewnątrz.
    Kiwam głową.
    - Mam nadzieję, że znajdę ten Hełm Urtkota i uda mi się stamtąd szybko wydostać. Do zobaczenia! – rzucam i wchodzę do budynku. Jak to często bywa w czarodziejskim świecie, wnętrze było o wiele bardziej przestrzenne niż można było się spodziewać z zewnątrz. Ścieżka doprowadziła mnie do słabo oświetlonego pomieszczenia, gdzie dalszą drogę blokowały okrągłe drzwi z pierścieniami. Moja uwagę przykuły piedestały przy ścianach, na których spoczywały figurki ciem. Już takie widziałam wcześniej, zwykle podążały one za światłem w poszukiwaniu innego obiektu, na którym by mogły spocząć. Po dokładniejszej analizie drzwi znalazłam na nich wyżłobienia pasujące kształtem do ciem.
    - Lumos – szepczę przywołując światło do różdżki. Wskazuję na ćmę, która powoli poruszyła skrzydłami, wzniosła się w powietrze i zbliżyła się do świecącego końca różdżki. Podeszłam do zamkniętego przejścia. – Nox!
    Światło zgasło, a ćma usadowiła się w jednym z wyżłobień. Zwabiam dwie pozostałe ćmy i pierścienie poruszyły się, po czym przejście stanęło otworem. Było częściowo zawalone gruzem. Całe szczęście, że podstawowe zaklęcia odpychające lub przemieszczające sobie z tym poradzą. Tylko co, jeżeli dostanę kamieniem w głowę? Czy Protego mnie ocali przed energią kinetyczną spadającej cegły? Nagle usłyszałam jakieś odgłosy. Cóż, chyba nie jestem sama. W oddali widzę jak z trumny wstają zwłoki i zaczynają iść w moim kierunku. Czuję jak włosy mi stają na karku. Co powiedział goblin? Użyć ognia? Z racji dystansu decyduję się na wariant z posłaniem ognistej kuli.
    - Confringo! – wołam. Zwłoki stanęły w ogniu i się przewróciły, ale równocześnie odkryłam, że nie były one jedyne. W ostatniej chwili robię unik przed kościstą ręką chwytającą za moje ramię. Po trwającej wieczność serii bloków oraz ripost udało mi się pokonać obu przeciwników. Z obrzydzeniem przeszłam obok mocno cuchnących pozostałości nieumarłych. Dalej natknęłam się na kolejne mechanizmy z ćmami, jednak byłabym bardzo marną Krukonką, gdybym sobie z tym nie poradziła.

    W końcu dotarłam do dużego, okrągłego i dziwnie pustego pomieszczenia. W powietrzu unosi się jakaś złowróżbna aura. Pewnie ukrywa się tam więcej nieproszonych towarzyszy. Chwilę później okazuje się, że faktycznie tak jest. Raz po raz z kątów wstają nieumarli. Zostaję otoczona.
    - Na brodę Merlina! – zaklinam pod nosem, starając się wymyśleć plan na przetrwanie. W kieszeni znajduję fiolkę z eliksirem, który uwarzyłam na niedawnej lekcji. Rzekomo ma on wzmocnić działanie uroków. Cóż, lepszy rydz niż nic. Wypijam wywar oraz rzucam pustym naczyniem w najbliższą grupkę przeciwników, licząc na dystrakcję. Przypominam sobie o okręgu ognia, który można utworzyć z zaklęcia przywołującego ogień. Jeżeli uda mi się odpowiednio go użyć, być może uda mi się z tej sytuacji wykaraskać bez większego szwanku. I oby bez utraty włosów.
    - Incendio! – krzyczę, w duchu modląc się o skuteczne działanie eliksiru i pożądane rezultaty. Z końca różdżki spływa wielka fala ognia, owijając pomieszczenie niczym migotliwa szarfa. Wielkie ogniste kruki rzucają się na nieumarłych i pochłaniają ich. Po chwili znowu jestem sama. Przechodzę przez ostatnie łamigłówkowe drzwi i znajduję się w miejscu ostatecznego spoczynku wiedźmy. Niestety, grób jest ewidentnie zrabowany, a w pobliżu znajduje się martwy czarnoksiężnik. Po ubiorze zgaduję, że należy do miejscowej szajki.

    Wychodzę na zewnątrz i przekazuję złe wieści Lodgokowi. Dostaję od niego informację o obozie rozbitym przez bandytów z tej szajki, w którym prawdopodobnie znajdę zrabowany relikt. Jednak chwilowo nie mam już siły. Muszę odpocząć. Kładąc się do snu w dormitorium rozmyślam nad tym jak to wyzwania ciągle prowadzą do nowych wyzwań. Ni to chwili na głęboki oddech. Ze zmęczenia długim dniem i nocą zamykam oczy. Zapadam w głęboki sen, a kiedy rano się budzę, odkrywam, że leżę na kanapie przed telewizorem z kontrolerem do gier w ręce.
    Unamused Snarktooth. Advocate for hearing loss & accessibility. Person, friend and a terrible/terrific* artist.
    *delete as appropriate
  • Aaricia's Avatar
    Community Manager
    @TrendaTen @rouk @Jeremi @Deminy @Wolfsgeist @johnnosacz @Krizos @Keyma @atris3k @Prywatny @Saka dziękuję wszystkim za zgłoszenia 🤗 Jutro wpadnę przed urlopem ogłosić wszystkich zaległych zwycięzców 😊

    A tymczasem zapraszam do najnowszego mini-konkursu Legion Fridays!
    • Jakiej gry nie możesz doczekać się w 2025 roku? Powiedz nam tutaj 🎮
    • Zobacz nowe produkty Lenovo tutaj oraz tutaj💻
    • Masz jakieś hobby poza graniem? Opowiedz nam w tym temacie🌍