Dzięki uprzejmości moim kolegom z prasy miałem możliwość zagrać w grę na którą początkowo czekałem jak Rysio Czarnecki na kilometrówkę. Potem widząc wiele innych produkcji Ubisoftu zacząłem wygaszać swoje oczekiwania. Francuzi jednak pompowali balonik dosyć skutecznie bo w 2020 OUTLAWS było jedną z trzech najbardziej wyczekiwanych gier na świecie. Drugą z tego co pamiętam był Starfield (O ironio).
Już jakiś czas temu do sieci trafił gameplay nowej gry z uniwersum Star Wars i... nie powalał na kolana. Wcześniej już zobaczyliśmy Starfielda który podeptał marzenia które rozsypaliśmy pod jego nogami. Dlatego pełen obaw przyjąłem do wiadomości że oto 30 sierpnia ujrzymy wreszcie po (chyba ośmiu) latach grę która ma wyznaczać nowe standardy. Nową jakość. I ogólnie ma być niewiarygodnie świeża. Ci którzy zabulą więcej będa mogli pograć trzy dni wcześniej co jest moim zdaniem nie fair w stosunku do innych graczy, którzy kupili grę w preorderze ale co ja tam wiem.
Mnie udało się zagrać już w weekend ponieważ mam dobrych znajomych w prasie gejmingowej którzy pozwolili mi zobaczyć co takiego Ubisoft zrobił przez ostatnie osiem lat.
Nie wiadomo dlaczego ale możemy się wcielić tylko w jedną postać, kobiecą czyli przemytniczkę Kay Vess.
Nie możemy więc stworzyć własnej postaci i wyposażyć ją w atrybuty jakie chcemy. Dostajemy z góry zdefiniowaną postać i voilla. Jej towarzyszem będzie futrzany potworek o imieniu Nix. Przypomina on Axolotla.
Nasza bohaterka robi skok na pewien skarbiec, skok się nie udaje a nasza bohaterka ucieka. I zaczyna się już właściwa przygoda.
W grze nieobecna jest moc, miecze świetlne czy wszystko co jest związane z Jedi. No i dobrze. Zawsze to jakaś odmiana. Kiedy już jednak zaczniemy rozgrywkę to okazuje się że będzie cała masa skradania się. Naprawdę dużo tego będzie. Prawie jak MGS.



Potem... znów musimy się skradać. Cytując klasyka: Nuda. Nic się nie dzieje. Bardzo złe dialogi.



To całe skradanie się i unikanie alarmów jest nudne i czasochłonne. Mechanika gry także nie jest naszym przyjacielem. Rzekłbym nawet iż jest siermiężna niczym rosyjska maszyna dzieląca ziemniaki na cztery części. I na tym etapie bardzo łatwo się po prostu zaciąć ponieważ kiedy zostaniemy wykryci przeciwnicy zostają na swoich miejscach i... utknęliśmy. Nic się nie da zrobić. Zaczynamy zabawę od początku. Włochaty potworek to nie tylko nasza przytulanka ale także pełnoprawny wspólnik który może nam otworzyć drzwi czy kogoś okraść. Tylko że w chwilach kiedy alarm nas wykryje nawet on nam nie pomoże.
Naprawdę skradanie się w tej grze jest strasznie monotonne i prostackie. Nie mamy też żadnej swobody w wypełnieniu danej misji. Zrobimy to tak jak zaplanowali programiści ale, nie ukończymy misji.
Po niekończącym się skradaniu mamy wreszcie okazję sobie postrzelać z blastera tylko że to strzelanie nie daje nam żadnej satysfakcji. Żadnej. Po prostu strzelamy do wrogów - oni padają i tyle.
Tutaj musze koniecznie napisać o tym że nasi przeciwnicy to totalne boty. Jeszcze tak głupich botów nie widziałem. Gdyby w tej grze istniał friendly fire to można by się po prostu schować i unikać granatów które są groźne a przeciwnicy wystrzelaliby się sami. W 2024 roku coś takiego to po prostu żenada. Dla tych którzy narzekali na przeciwników w Starfield mam dobrą radę - nie grajcie w Outlaws.
Po strzelaniu mamy wreszcie jakieś fragmenty zręcznościowe gdzie musimy skakać, łapać się za różne elementy otoczenia i na początku sprawia nam to nawet jakąś frajdę. Tyle że na krótko.
Mapy są dosyć duże i znajdziemy na nich wiele zadań pobocznych tyle że misje są strasznie do siebie podobne. Podobno da się ją skończyć w 11 godzin co jest wynikiem wręcz skandalicznym jak za tak duże pieniądze i osiem lat czekania.







Przede wszystkim zszokowało mnie jedno. Rozwój postaci a raczej jego brak. To znaczy możemy w sumie ulepszać ekwipunek naszej niedorobionej przemytniczki ale punktów doświadczenia czy perków na które możemy te punkty zamienić po prostu nie ma. Gra daje nam także możliwość zdobycie konkretnych umiejętności ale wszystko to jest bardzo uproszczone żeby nie powiedzieć prostackie.
Powiem wprost. Po trzech godzinach nie chciało mi się już dłużej grać. Nie sądzę także żebym kiedykolwiek tą grę skończył. Po prostu jest nudna i wtórna. Mechaniki są dziwaczne i przestarzałe a sam scenariusz który dawał tak wiele możliwości na zrobienie zapierającej dech w piersiach gry został sprowadzony do brodzika kreatywności.

Czy w tej grze jest coś dobrego? Na pewno grafika w wielu miejscówkach jest bardzo dobra i klimatyczna. Nie jest to jednak reguła gdyż niektóre lokacje są bardzo średnio wykonane. Zupełnie tak jakby te lokacje robiły dwie różne grupy grafików 3D. Bardzo dobra jest także ścieżka dźwiękowa. Czuć klimat Star Warsów (szkoda że tylko z głośników).

Na filmach autorstwa Ubisoftu klimat gwiezdnych wojen niemal wypływa z ekranu. Nie dajcie się jednak oszukać. Czar szybko pryska bo Outlaws to gra słaba i niedopracowana.

Podsumowując. Nie warto wydawać swoich pieniędzy na OUTLAWS. Jesli już to poczekajcie aż znajdzie sie na przecenie.
Odwiedźcie mój kanał na YT, zasubujcie i zostawcie łapkę w górę!
YOUTUBE - Spectrum PLUS